Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 403.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Matka nie odezwała się, klęczała przed złocistym obrazem Częstochowskiej, który stał na komodzie w oświetleniu purpurowej lampki, modliła się półgłosem szybko przesuwając ziarnka wielkiego różańca.
— A gdzie Zośka? — zapytał, znowu drżąc z niecierpliwości.
„i błogosławiony owoc żywota Twojego Jezus. Amen!”
— Ojciec poszedł już dawno. Zośka jeszcze wczoraj pojechała do ciotki Olesi.
Ciągnęła dalej przerwany pacierz.
Adam nie wiedział, co robić; chciał matce powiedzieć o swoich podejrzeniach, ale zobaczywszy ją w takiem nabożnem skupieniu, tak rozmodloną, nie śmiał.
Żal mu było zamącać tego spokoju, jaki panował w mrocznem, cichem mieszkaniu.
Siedział czas jakiś, patrząc na starą, zmęczoną twarz matki, na jej siwe włosy pokryte krwawym refleksem lampki, to na dwie doniczki kwitnących hyacyntów, postawionych z boku obrazu, które roztaczały po pokoju duszący zapach.
— Rivus — strumień, Terra — ziemia, Mensa — stół, nautilus — marynarz; powtarzał z monotonnym uporem brat, kołysząc zawzięcie nogami.
— Naprawdę Zośka pojechała do ciotki? — zapytał ciszej.
— Mówiłam ci. Herbata jeszcze będzie gorąca, Józiek niedawno wodę przynosił z fabryki, jeśli chcesz, to ci zrobię herbaty, co?
Nic nie odpowiedział, wyszedł spiesznie, nie zwracając uwagi na wołania matki, aby powrócił; poszedł