Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 359.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

znane, że to nie prawda, że kamaszki w środku są gładkie jak aksamit.
— Ani kruszyny niema, ani tylego ździebdzia!
— Małpa zielona jesteś, mnie najwyraźniej kole, a ten gada, że nic niema!
— Wsadziłem palec, nic nie czuję, potem całą rękę i tyż niema.
— To ozorem pomacaj, to odczujesz, tak samo jak ja nogą! — krzyczał, wyrywając mu but.
— Hale, ja ta nimam ozora w tem samem miejscu co pan — rzekł z gniewem famulus i wyniósł się, trzaskając drzwiami.
Maks poszedł do okna i tam pod światło skrobał w bucie pogrzebaczem.
— Po czem ty masz taki katzenjamer złości? — zagadnął go Borowiecki, wciągając rękawiczki.
— Po czem? Już mnie dyabli biorą ze wszystkiego. Wczoraj zmarnowałem sobie wieczór przez Kurowskiego. Był, a nie przyjmował u siebie, bo przyjmował jakąś... małpę! Poszedłem do domu już zły, a tam przy kolacyi uraczyłem się na dobre! Niech jasne pioruny spalą wszystkie buty i wszystkich szewców!
Trzasnął kamaszkiem o podłogę, pogrzebacz rzucił pod piec i zaczął się szybko rozbierać.
— Co robisz?
— Idę spać — powiedział ponuro. — Niech dyabli wszystko wezmą, tu buta włożyć nie mogę bo kłuje, ta klempa popaliła mi kołnierzyki, w domu piekło, tego już za wiele. Mateusz! — ryknął pełną piersią. — Jakby kto do mnie przychodził, to mnie dzisiaj nie było i niema, słyszysz?