Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 325.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kim się on cieszy u nas, no i wydał mi się starcem, lubieżnym, opowiadającym w tonie podniosłym, a z cynicznym uśmieszkiem, szkaradne historyjki.
— Może zaczniemy teraz mówić o kobietach, czy to nie właściwy temat dla panów? — zaczęła Trawińska złośliwie.
— Ha, to mówmy o tak nazywanej płci pięknej, kiedy już nie mamy zabawniejszego tematu.
Rozkrzyżował komicznie ręce, ale był zły na Ninę.
— Ostrożnie, bo pan nas obrażać zaczyna.
— Anioły ziemskie obrażać się nie powinny, że jednak ja mało mogę mówić o aniołach, bo ten rodzaj nie wiele jest znany w Łodzi, odejdę i przyprowadzę kogoś, który w tej specyalności jest „au courant”.
Powiedział dosyć twardo, podniósł się i zaraz przyprowadził Kesslera, młodego, chudego Niemca, o żółtych włosach, niebieskich wyłupiastych oczach i wielkich mocno wysuniętych szczękach, obrośniętych również żółtym zarostem.
— Robert Kessler! — zarekomendował, posadził na swojem miejscu i odszedł do grupy mężczyzn, którzy pod przewodnictwem Endelmana oglądali obrazy w długim, stanowiącym właściwą galeryę pokoju.
— Panie Grosglück, patrz pan na tę Madonnę, to jest z Drezna Madonna.
— Śliczny obraz! — mówił przeciągle stary Liberman i włożywszy ręce w kieszenie, wypiął brzuch, pochylił głowę na piersi i przypatrywał się ramom obrazu.
— To jest obraz medalowany, patrz pan tu stoi: „Medaille d'or”, to jest obraz masiw i kosztuje grube pieniądze, co?