Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 317.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Emma usiadła na nizkim, wspartym na smokach foteliku, osłoniętym od kominka ekranem, przez który złoty brzask ognia przeciekał i zabarwiał różem jej bladą, o liliowym tonie twarz, bardzo smutną twarz starzejącej się piękności.
Borowiecki stanął z boku i patrzył się z pod spuszczonych nieco powiek na jej twarz jeszcze bardzo piękną, ale już poznaczoną pazurami czasu; na skroniach zapadniętych rozwijała się cała sieć drobnych zmarszczek i zbiegała pod oczami, pod królewskiemi oczami, których czarne źrenice, otoczone błękitnawemi białkami, jak u dziecka, świeciły ostrym blaskiem z pod ciężkich, długich powiek, porysowanych siatką sinych i cienkich jak włosy żyłek.
Oczy były podkreślone również sinemi plamami, które przebijały się z pod delikatnej warstwy bielidła.
Czoło wysokie i bardzo piękne było odsłonięte, bo miała czarne włosy, przeświecające srebrnemi nitkami, zaczesane na uszy, w których wisiały ogromne dwa brylanty.
Mocno purpurowe usta, bardzo wydatne, miały wyraz cierpienia, opuszczały się kątami ku silnie zarysowanym szczękom. A w całej twarzy i głowie lekko pochylonej czuć było znękanie, jakie bywa po długiej i bolesnej chorobie, bo nawet te jedynie młode usta wyglądały jak więdnący kwiat granatu — i miała w swej twarzy jakąś cierpką, melancholijną słodycz kobiet wyczerpanych miłością.
Jej delikatne rysy, odbijające natychmiast każde uczucie, jakie przewijało się przez serce i mózg, ściągały się nerwowo i drgały samymi odruchami wrażeń.
Była ubrana w ciemno-fioletową suknię, przybraną