Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 093.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— To jest gadanie, tylko gadanie, mnie potrzeba faktów! Ja jestem człowiek realny, panie Wysocki, ja jestem pozytywista. Panienko, maszynka kawy, Chartrezy!
— Dobrze, dobrze! Zaraz, panu dam fakty: Borowska, Amzelowa, Bibrychowa, bo co?
— Ha, ha, ha, wyliczaj pan więcej, to dla mnie śliczny kawałek zabawy.
— Pan się nie śmiej, to są porządne kobiety — krzyczał zaperzony.
— Skąd to pan wiesz, miałeś je pan w komis? — rzucił cynicznie Feluś.
— Nie wymieniłem jeszcze najpierwszych, takich jak Zukerowa i Wolkmanowa.
— To się nie liczy. Jedną mąż trzyma w zamknięciu, a druga nie ma czasu wyjrzeć na świat, bo ma na trzy lata czworo dzieci.
— Keszterowa to co, to perkal? a Grosglikowa, to wata? Cóż pan na to powie?
— Ja nie powiem nic.
— A widzisz pan — wołał doktór rozpromieniony, podkręcając wąsiki.
— Ja jestem człowiek realny i dla tego nie powiem nic, bo co tu brać rachubę kobiety brzydkie, jest taki brzydki towar, żeby go w komis nie wziął nawet Leon Cohn, a on wszystko bierze.
— Ja je biorę w rachubę i stawiam w pierwszym rzędzie. One mają oprócz zwykłej, organicznej uczciwości, jeszcze etykę.
— Etykę, co to jest za towar? Kto w tem robi? — wołał zanosząc się od śmiechu.