Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 084.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A to, abo... był i pan Moryc, i ta czarna małpa, i ten garbaty i te żydy.
— Gadaj natychmiast, gdzieś się upił i kto cię pobił? — krzyknął z wściekłością.
— Ja nie pijany ani mnie kto pobił. Poszedłem po piwo dla panów, a w szynku były kolegi od francuzów i postawiły bier. Dobra nasza! Postawiłem i ja. Jak ony postawiły raz, to i ja raz. Potem przyszły ludzie z blichu naszego, dobre polaki, z moich stron, postawiły i one bier — dobra nasza; postawiłem i ja. Ony dobre polaki, to i ja dobry polak, ony stawiały — dobra nasza, to i ja stawiał. Alem nie pijany, prze... pana dyrektora, jak Pana Boga kocham, takim trzeźwy, co jak pan dyrektor chcę — to chuchnę, niech pan dyrektor sprawdzi.
Nachylił się i z zamkniętymi oczami, przylegając mocno grzbietem do pieca, chuchał na pokój.
Borowiecki przebierał się w swoim pokoju i nie słuchał, ale Mateusz gadał wciąż.
— Potem przyszły webery od starego pana Bauma i foluszniki. Piły z nami — myśma stawiali, a że zaś niemcy podły naród, to stawiać nie chciały. To ja jednego ino tak ździebko palcem tknąłem, to un na ziemię, a drugi me kuflem w łeb. To ja i tego tak ździebko palcem tknąłem, to on tyż na ziemię, a niemcy me zaś za orzydle. Ja się nie biłem, bo wiem, że pan dyrektor tego nie lubi. A że ja słucham swojego pana, to ja się nie biłem, ale kiej mi jeden ucapił za włosy, a inne za orzydle, a jeszcze któryś lunął me bez pysk, to myślę, szkoda mi tego tużurka, co go mam od pana dyrektora, i mówię podobremu: puść me, a un me nożem pod żebro. To ja go łbem o ścianę, to un został.