Strona:PL Reymont-Ziemia obiecana. T. 1 051.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o gorącym tonie lekko oliwkowym, przesyconym nieco karminem krwi, czoło nizkie, brwi silnie zarysowane, nos prosty i cienki i dosyć duże pełne usta.
Spoglądała z pewnym uporem na Borowieckiego, nie zważając, że ją lornetowano ze wszystkich lóż, czasami rzucała nieznaczne spojrzenia na siedzącego trochę w głębi loży męża, starca o wybitnie semickim typie, który z opuszczoną głową na piersi siedział zatopiony w rozmyślaniach, chwilami budził się, rzucał przenikliwe spojrzenia z pod złotych okularów na salę, obciągał na wydatnym brzuchu kamizelkę i szeptał żonie:
— Lucy, czemu się ty tak wystawiasz?
Udawała, że nie słyszy i przeglądała dalej loże i krzesła zapchane publicznością o typach przeważnie semickich i germańskich, albo patrzyła w Borowieckiego który chwilami odczuwał te spojrzenia, bo się odwracał do niej twarzą, ale stał zimny na pozór i obojętny.
— Ładny kawałek kobiety z tej Zukerowej — szepnął Leon do Borowieckiego, bo chciał zacząć rozmowę, aby się dowiedzieć, bliższych szczegółów o swojej agenturze.
— Uważasz pan?... — odpowiedział chłodno tamten.
— Ja bo widzę. Patrz pan, jej biust, ja to najlepiej lubię w kobiecie, a ona ma biust frontowy, jak aksamit, ha, ha, ha.
— Z czego się śmiejesz? — pytał ciekawie Moryc.
— Zrobiłem pyszny witz — i powtarzał go Morycowi ze śmiechem.
Umilkli bo kurtyna się podniosła, wszystkie oczy utonęły w scenie, tylko Zukerowa z za wachlarza patrzyła w Karola, który zdawał się tego nie spostrzegać, co ją tak widocznie irytowało, że po kilka razy skła-