Przejdź do zawartości

Strona:PL Puszkin Aleksander - Czarny orzeł.djvu/089

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

cy, lecz z uczuciem i wyobraźnią. Marja Cyrylówna słuchała go z przyjemnością. Usiedli przy stole. Trojekurow uczcił w całej pełni wina swego amfitrjona i sztukę jego kucharza, zaś Marja Cyrylówna nie czuła najmniejszego nawet zakłopotania lub przymusu w rozmowie z człowiekiem, którego widziała dopiero po raz drugi. Po obiedzie gospodarz zaproponował przechadzkę do ogrodu. Pito kawę w altanie, na brzegu rozległego jeziora, usianego wyspami. Nagle rozebrzmiała łagodna muzyka i sześciowiosłowa łódź przybiła do samej altany. Pojechali po jeziorze, obok wysp i zwiedzali niektóre z nich; na jednej znajdowali marmurowy posąg, na drugiej samotną pieczarę, na trzeciej pomnik z tajemniczym napisem, budzący w Marji Cyrylównie dziewczęcą ciekawość niedostatecznie zaspokojoną umyślnemi niedomówieniami księcia. Czas przeszedł niepostrzeżenie. Zapadał zmierzch. Książę pod pozorem chłodu i rosy przynaglał do powrotu; oczekiwał ich samowar. Książę prosił Marję Cyrylównę, aby gospodarzyła w domu kawalerskim. Ona zaś nalewała herbatę, słuchając niewyczerpanych opowieści uprzejmego gadacza. Naraz rozległ się wystrzał i rakieta zabłysła na niebie... Książę podał szal Marji Cyrylównie i poprosił ją i Trojekurowa na balkon. Przed domem w ciemności zapłonęły rożnokolorowe ognie, zawirowały, sypnęły w górę jak kłosy, polały się jak fontanny, padały jak deszcz, jak gwiazdy gasły i znów płonęły. Marja Cyrylówna cieszyła się jak dziecko. Książę Werejski radował się jej zachwytem, a Troje-