Strona:PL Przybyszewski-Goście.djvu/025

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
SCENA SIÓDMA.

BELA. Ty straszny! Ty przeklęty!
GOŚĆ. To nie ja — życie straszne i przeklęte! (ginie w parku).
BELA (do Adama). Adam! Adam! Adam! Pola odjechała — teraz już wszystko skończone. Już siły straciłam — nie mogę dłużej tej męki znieść... Obłęd nasze progi przekroczył. Na nic szał, muzyka, upojenie...
ADAM. Więc Pola wyjechała?
BELA. Uciekła z tego domu.
ADAM. Z domu złego sumienia.
BELA. Uciekła, wtedy, gdym, się tańcem zagłuszyć chciała.
ADAM (mocno). Teraz nie ma ratunku.
BELA (zrywa się). Uciekajmy!
ADAM. Dokąd?
BELA. Gdziekolwiekbądź, choćby na koniec świata.
ADAM. Pola powiedziała, że choćbym cały świat zabudował najkosztowniejszymi pałacami, to dla niej miejsca niema...
BELA. Och zapomnimy, zapomnimy — patrz! moje ramiona jak ze stali, — ja cię niemi poniosę, utulę, obejmę tak mocno, że w tej rozkoszy o wszystkiem zapomnimy.
ADAM. Nie, nie! Ten straszny, straszny gość nie da nam spokoju.