Strona:PL Przybyszewski-Goście.djvu/015

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bry. Czemu gości spraszasz, jeżeli wciąż uciekasz? Co chwilę trzeba cię szukać po wszystkich kątach (rozdrażniona), a dziwnych, dziwnych gości sprosiłeś.
ADAM (zamyślony). Tak, straszni goście gnieżdżą się w naszym domu.
BELA. Czemuś ich sprosił?
ADAM (znacząco). Myśmy ich przecież oboje, tak! oboje w dom sprowadzili.
BELA. Co? Oboje? Co?
ADAM. Nic, nic — tylko Pola mi mówi, że odjeżdża do domu.
BELA. Co? odjeżdżasz do domu? Adam zatrzymaj ją! co z nami będzie — Pola zmiłuj się, czy wiesz jaką ty pustkę pozostawisz?
POLA. Wiem niestety, ale muszę już jechać, muszę — tu, tu w waszym domu mi niedobrze, a u mnie tak cicho, tak smutno, ale spokój, spokój...

SCENA CZWARTA.

Wchodzi gość niespodzianie.
GOŚĆ (uprzejmie). Ależ państwo, goście was szukają... Chcą twoje zdrowie pić, Adamie, cóż ty taki nieswój — a pani jakoś przygnębiona.
ADAM (nerwowo, do Beli). Idźcie do sali, powiedzcie, że zaraz przyjdę. Głowa mnie boli, chwilę jeszcze pochodzę po parku...