Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/93

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— A ja, rzekłem, powiadam ci, że jeżeli jeszcze będziesz pracować dla spraw Egiptu w ten sposób, wnet zrobię koniec z tem wszystkiem.
— Ho, ho! Patrzcie! Czy ty jesteś mój rom, żeby mną rządzić? Jednooki nic nie mówi, a co ty masz do gadania? Czyś nie powinien być szczęśliwy, że ty jeden możesz się uważać za mego minchorro (kochanek, kaprys)?
— Co on mówił? spytał Anglik.
— Że ma pragnienie i że napiłby się czego, odparła Carmen.
I przewróciła się na kanapę, śmiejąc się do rozpuku ze swego tłómaczenia.
Panie, kiedy ta dziewczyna się śmiała, nie było sposobu mówić rozsądnie. Kto żył, śmiał się wraz z nią. Ten dryblas Anglik zaczął się śmiać również — ot, głupiec! — i kazał aby mi przyniesiono pić.
Podczas gdy piłem, ona rzekła:
— Widzisz ten pierścionek, który ma na palcu? jeżeli chcesz, dam ci go.
Odparłem:
— Dałbym palec, aby spotkać twego milorda w górach, każdy z maquilą (okuty kij) w garści.