Strona:PL Prosper Mérimée - Carmen.djvu/103

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

został, powiedział mi, w kilka dni później, że widział Carmen z Łukaszem w jakimś sklepie. Zaczęło mnie to niepokoić. Spytałem Carmen jak i w jakim celu zaznajomiła się z pikadorem.
— To chłopak, rzekła, z którym warto gadać. W rzece, która szumi, jest woda albo kamienie. (Przysłowie cygańskie). Zarobił tysiąc dwieście realów na walkach. Jedno albo drugie: albo trzeba wyciągnąć zeń te pieniądze, albo też, ponieważ jest dobry jeździec i tęgi chwat, można go przyjąć do naszej bandy. Ten i ów zginął, trzeba ich zastąpić. Weź go z sobą.
— Nie chcę, odparłem, ani jego pieniędzy, ani jego samego, i zabraniam ci się odzywać do niego.
— Uważaj, odparła, kiedy mi ktoś czegoś zabrania, tylko patrzeć jak się stanie.
Szczęściem, pikador wyjechał do Malagi, ja zaś poczytywałem sobie za obowiązek przemycić żydowską bawełnę. Miałem dużo do roboty w tej wyprawie, Carmen także, i zapomniałem o Łukaszu; może i ona zapomniała o nim, przynajmniej na tę chwilę. W owym to czasie spotkałem pana; najpierw w okolicy Mantilli, później w Kordowie. Nie będę panu nic mówił o naszem o-