Strona:PL Pojata córka lizdejki.djvu/045

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mniej trwożna nie zajmie tego miejsca, które ja ci teraz dobrowolnie ofiaruję...
— Co słyszę? — niezwykle poważnie wyrzekła Pojata, — toć wy przecie posłem jesteście i przysłano was z życzeniami, a knujecie tak niecne zamiary i uciekacie się do gróźb nawet. Lecz omyliliście się, panie: Litwini, lubo szanują gościnność, umieją jednak i karać zdrajców.
To rzekłszy Pojata, szybko zmieszała się z tłumem, podążającym do izby tancernej, a strapiony, lecz nie ostudzony w zapale krzyżak, zgrzytnął wściekle zębami i przysiągł zemstę.
Krótko trwały już tańce, gdyż wnet, na znak Skirgiełły i kilku ze starszyzny, młodzież rycerska zaczęła się wymykać z izb zamkowych a biec do koni w zamkowe podwórze.
Jeszcze nie świtało, gdy cicho brzęknęły bramy zamkowe, aby wypuścić roty zbrojne pod wodzą Skirgiełły, które przemykały się cicho i tajemniczo.
Dobrze pijany Sundstein szedł, wiedzion przez pachołka na stancję do siebie i natknął się niespodzianie na Trojdana.
— Albo mię wino zamroczyło doszczętnie, albo ja cię znam, chłopie, spowity, jak dziewka, w te szaty kapłana pogańskiego, — zakrzyknął zuchwale krzyżak.
— Mylisz się, panie! — odparł Trojdan, usiłując ujść z rąk jego.
— Ej-że, znać ci z miny, iż jeszcze niedawno zbyłeś się zbroi i miecza, i teraz daremnie krzywisz gębę do pobożnego układu — drwił ów dalej.