Strona:PL Pogadanka o Krakowie.djvu/3

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Pogadanka o Krakowie.

Jeszcze „mysza“ wieża nie przeglądała się w wodach Gopła, kiedy blask gwiazdy betleemskiej różowił już wapienne skały Wawelu, sterczące nad puszczami i moczarami górnego biegu Wisły. Spływał on z ramion krzyża, dźwigniętego na zgliszczach pogańskiej kontyny (świątyni). Czyje ręce go tu zatknęły? Czy grecko-bułgarskie śśww. Cyryla i Metodego, czy germańskie Franków i Sasów, czy wreszcie pobratymcze sąsiednich Czechów, któż dziś powie? Zapewne wszystkie trzy zaszczepiały tu kolejno płonkę z winnicy Pańskiej, ale tylko ostatnia pod pieczą Dąbrówki puściła głębiej korzenie i na stałe się przyjęła.
Niedarmo jednak miecz jest podobny do krzyża; zwłaszcza w onych zamierzchłych czasach apostolstwo chadzało często w parze z podbojem. Doświadczyły go na sobie i lewobrzeżne ziemie górnej Wisły i na przeciąg kilkunastu lat dostały się w moc Czechów. Z tych to właśnie czasów pochodzi pierwsza, historycznie ścisła o Krakowie wzmianka. Zawdzięczamy ją arabskiemu geografowi imieniem Al Bekri, który wiadomość o mieście „Kraków“, odległem od Pragi na trzy dni drogi, zaczerpnął z notatek kupca żydowskiego Ibrahim ibn Jakóba. Podróż swą odbył Ibrahim w połowie X wieku.
Bezmała już zatem tysiąc lat trwa zalew Polski przez to plemię, co niezwiązane z ziemią i nie z niej, a z uprawiających ją ludów ciągnąc dla siebie soki żywotne, stało się groźnym pasorzytem, podobnym szarańczy, lecz niebezpieczniejszym od niej, bo wnoszą-