Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 141.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Siada na moment, i na około siebie spogląda.


Dziwem tajnym jakimści tutaj zatrzymany
Niczego kończyć niezdołam...
Z kamienia do kamienia przechodzę zbłąkany,
I darmo na mój talent utracony wołam....
Od świtu do późnej nocy
Próżnować, moja robota cała,
Same tylko nieśmiałe poczynam osnowy....
I te martwe posągi... i te nieme głowy...
Już nie czują dzielnej mocy
Któraby im duszę wlała.


Porywa się ze stołka


Ani skry geniuszu we mnie niezostaje!
Młody... przeżyłem siebie, straciłem me siły....
Lecz co za ogień wkradł się w moje żyły?
Że się cały gorzeć zdaję...
Jakże w oziębłej myśli, w dowcipie stępionym
Czująż się te poruszenia?
Te namiętności nagłe uderzenia?
Podlegaż człek ta szybko odmianom szalonym?
Ta niespokojność okrutna,
Która duszę moją trawi...
I ta nadzieja smutna
Której umysł przyczyny sobie niewystawi....
Bałem się, by w podziwieniu
Własnego mojego dzieła
Rozpacz mię jaka nie wzięła