Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 117.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie łatwa umizgów sztuka,
Wzrok, kibić, grzeczność, nauka;
Takie dary i przymioty
Nie jednemu z młodzików w oczy uderzyły,
Nie każdy był jednak miły,
Choć się jej podobania dosyć miał ochoty.
Pomiędzy tą liczną zgrają
Letnich, młodzianów i pustych fircyków,
Najwierniejszy z miłośników,
Jakiego żadne romanse nie mają,
Czuły i tkliwy,
Powiadano że cnotliwy,
Czuć go na milę miłością,
Bez przestanku łaził za Imością;
Ustawicznie wzdychał, szlochał,
Powiadał jej że ją kochał,
I powtarzaniem własnej czułości,
Tak ją nudził, tak swędził,
Że ją był prawie wynędził,
I zaledwie ze skórą zostawił jej kości.
Wszyscy się litowali nad tą damą młodą;
Szczęściem się chłopiec trafił raźniejszy
I do miłości zdatniejszy,
Który zdjęty jej urodą
Zaczął jej nadskakiwać i szeptać do ucha;
Choć to do rzeczy nie było
Młodość młodości łatwiej jednak słucha,
Z równym się rozumieć miło.
Nakoniec po staraniach dziełu przyzwoitych
I trudnościach w nich zażytych,