Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 113.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Grom wspaniałej wymowy wali podłość zdrady,
Łamie stawione trwogi, sromotne zawady;
Kruszy dumę nadętą, mężnych, dobrych chwali,
Gnuśne serca rdzą tknięte nowem męztwem stali;
Groźby, gwałty i skargi bezwstydne wyzywa,
Gryzie się pod nogami złość błaha i mściwa;
Przymuszona szacować cnotę nie lubioną,
Choćby wzięła jej życie zna się zwyciężoną.
On niby skopuł, kiedy walą go bałwany
Rozjuszonego morza, stoi nie zachwiany;
A Neptun darmo szturmów zażywszy i trwogi,
Składa srogość zniżony i liże mu nogi.


Złe czasy, nie ja.


Gdyby mię pięknym stworzyła natura,
Małobym wcale troszczył się o siebie,
Bo mię babunia pokochawszy która,
Hojnąby rączką wspierała w potrzebie.
Albo też gdybym urodził się Panem,
Doszedłbym chwały i względów świątyni:
Byłbym rozumnym, grzecznym i kochanym,
Bo złoto teraz z głupca mądrym czyni.
Lub chciałbym wiedzieć szczęśliwego sposób,
Co bez majątku i nauk, a przecie
W gronie najpierwszych umieszcza się osób,
I w pięknej jeździ w ressorach karecie.
Przystałbym w służbę króla Faraona
Gdyby był swoim faworytom stały,