Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 078.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

I dziedzicząc przymioty przez pomyślne spadki
Wzięłoby rozum Ojca, gust z wdziękami Matki;
A widząc co dzień w domu przykłady szczęśliwe,
Miałoby umysł stały i serce uczciwe.
Umarło: gdy mu takie los dary udziela,
Bo Polszcze nie jest wolno mieć obywatela.


Do Autora wierszy moich broniącego.


Ktośkolwiek jest coś skrycie w przychylnym mi rymie,
Przedsięwziął tak skutecznie bronić moje imie,
Odkryj się: wszak nie będziesz wstydzić się swej ręki,
Niechaj wiem komum winien i wdzięczność i dzięki.
Rzadko los nieszczęśliwym w gniewie swym udziela,
Takiego coby śmiał ich bronić, przyjaciela;
Często się zimna przyjaźń z pomocą wydziera,
Sto nas ludzi żałuje, a żaden nie wspiera.
Ten jednak takiej doznać mógł najlepiej proby,
Kto miał nieszczęście możne rozgniewać osoby.
Słabe z niemi umysły i czeladka podła
Będzie mu dopiekała i będzie go bodła,
I ten motłoch co ledwie godzien jest spojrzenia,
Będzie się z zacniejszego urągał stworzenia.
Jak kiedy Lew ogromny wskróś strzałą przeszyty,
Zgonem swym grożąc zbójcy wyzionie jelity,
Jeźli już w nim nieczuje dzielnej krwi gorąca,
Gnuśny osieł go swoim kopytem potrąca...
Lecz po co nad tym celem zastanawiam pióro;
Że żyją ludzie tacy, tyś winna naturo!