Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 066.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Nie jestem z siebie bogaty,
Będę z niej ciągnął intraty;
Żaden ubóstwem nie tyje,
Każdy z tego co ma, żyje.
Skorom się pozbył zazdrości,
Aż tu zaraz miałem gości;
Przybywali w mój dom różni,
Czuli, fircyki i możni.
Żona z każdym była grzecznie,
Starzy wzdychali serdecznie,
Fircyki mi się chlubili,
A bogaci zaś płacili.
Sprzyjało szczęście łaskawe,
Miałem dusie, i zabawę:
Ani mi zmieszały szyków,
Żarty drwiarzów, złość języków:
Zawszem na to mówił: przecie
Trzeba coś znaczyć na świecie.
Ach! jak błądzą lata młode!
Do czasu dzban nosi wodę,
To wszystko z czasem ustawa.
Przyszła ospa niełaskawa,
Groźnej jej zlękły się ręki
Śmiechy, umizgi i wdzięki
Uciekły, za niemi w ślaki
Wyniósł się też jaki taki.
Dali nam na miejsce swoje
Gniewy, zwady, niepokoje.
Poszły z wiatrem wszystkie zbiory,
Dary, grzeczności, honory.