Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 061.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Liczniejsze miał od moich wielki Cezar lata
Kiedy płakał, że jeszcze nie był Panem świata.
Mnie pewnie tym podobne niefrasują troski,
Nie świata chcę być Panem, ale dobrej wioski.
Szczęśliwy, komu dziady za sadło i krupy
Skąpo żyjąc, grosz za grosz zbijali do kupy:
Woli on, że się tego trzymali rzemiesła,
Niż gdyby byli wnieśli buławy i krzesła;
Bo może za pieniądze honorów być syty,
A nikt nieda szeląga na dawne zaszczyty.
Co zaś mnie, gdyby teraz pókim jeszcze młody,
Liczne się po rodzicach dostały dochody;
Kontent z dobrego mienia sprawiedliwych względów
Nigdybym się niekwapił do żadnych urzędów.
Piękna jest rzecz Marszałek, gdy laskę podniesie
I głosem ministrowskim woła: uciszcie się.
Ale dotkliwe serce na tę myśl truchleje,
Że czasem mimo woli, krew niewinną leje.
Toż przyjemno, kiedy kto do Kanclerstwa dożył;
Sprawiedliwy Zamojski pieczęć jednak złożył.
Miło jest w domu swoim mieć zaszczyt buławy,
Lecz czyż można w pokoju wielkiej nabyć sławy?
Pomyślno kiedy skarbem kto bogatym władnie,
Lecz imie nieskażone utrzymać niesnadnie.
Wielkim by to zaiste było mi honorem
Być albo urzędnikiem, albo Senatorem;
Ale do krzesła młoda ma jeszcze osoba,
Próżniactwo zaś urzędów mi się niepodoba,
Gdy ich powiększonej części obowiązek wszelki
Częstować z nabożeństwem dziadów w Czwartek wielki: