Strona:PL Poezye Tomasza Kajetana Węgierskiego 040.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Ażeby otoczywszy nim wianeczek w koło
Jasno-złote tym mogła swe ozdobić czoło;
Przypadł Hilas z doliny, i kiedy już ona
W ucieczkę się udawać zaczęła strwożona,
Zatrzymał ją i rzecze: stój pasterko miła,
Niewiem, czemubyś dotąd odemnie stroniła;
Usiądź proszę, a ja ci, gdy dowcip wspomoże,
Umysł mój i przychylność króciuchno wyłożę.
Spuściła na te słowa, ku ziemi źrenice,
I wstydem zrumienione okrasiła lice.
Puść mnie, rzecze: mój drogi Hilasie, puść proszę,
Niechaj żadnej na sercu miłości nie noszę;
Puść jeżeliś przyjaciel, bo kiedy się zbracę
Miłością z tobą, dni me wesołe utracę.
Czy ci nie dosyć tego, żem ci się z przyjaźnią
Oświadczyła? i tomem czyniła z bojażnią.
O! piękna Nimfo, zatym rzekł Hilas, jak żywy
Jestem, nie byłem jeszcze nigdy tak szczęśliwy.
Niech wszystkie przeciwności razem mnie otoczą,
Zawsze mnie wesołego odtąd ludzie zoczą.
Taką bawił rozmową Hilas Celerynę;
A słońce opuszczając tutejszą dziedzinę
W podziemne uchodziło kraje, i szarawy
Wieczór niósł morską rosę na zielone trawy.
Więc oni porzuciwszy te rozmowy wspólne,
Gnali w dom ciche owce i capy swawolne;
A sami do koszarów zagnawszy swe trzody
W miękkiem spaniu, z gorąca szukali ochłody.