Słowiczku mój! a leć! a piej!
Na pożegnanie piej
Wylanym łzom, spełnionym snom,
Skończonej piosnce twej!
Słowiczku mój! twe pióra zzuj,
Sokole skrzydła weź
I w ostrzu szpon, zołoto-stron
Dawidzki hymn tu nieś!
Bo wyszedł głos i padł już los,
I tajne brzemię lat
Wydało płód, i stał się cud!
I rozraduje świat.
Paryż, w sierpniu, 1841 r.
I z drzewa wysłużyło już zostać robakiem,
Już świeci się po wierzchu liściem niejednakim,
Barwistą wróżbą liszki, wierzchołki jak różki
Bodzie w górę i liśćmi przebiera jak nóżki,
Gdy wiatr wionie, że nie wiesz, czy dziecko w kolebce,
Czy gąsienica szybko mącąca nogami.
Wsłuchać w szum wód głuchy, zimny i jednaki
I przez fale rozszerzać myśl wód jak przez znaki,
Dać się unosić wiatrom nie wiedzieć gdzie lotnym
I zliczyć każdy dźwięk na ich ruchu kołowtotnym[2],
Wnurzyć się w łono rzeki z rybami,
Ich okiem niewzruszonem jak gwiazda
Nie wyczytasz...