Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 242.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Inny, by krótką chętkę lub ciekawość sycić,
Za najtrudniejsze sprawy nie waha się chwycić;
Ale jak go dziecinna uwiodła łakotka,
Dziecinna zrazi trudność, którą pierwszą spotka.
Tacy gdy do nas wstępu nie znajdą przychodnie,
Gdy, jakeśmy działali, będziem działać zgodnie,
Gdy osobne urazy topiąc w niepamięci,
Każdy na wspólne dobro wszystkie zwróci chęci,
Zgodną przyszłość przeszłości zmierzając rachubą,
Będziemy wzorem innym, sobie samym chlubą.
14 września, 1818.




Zima miejska.




Przeszły dżdże wiosny, zbiegło skwarne lato,
I przykre miastu jesienne potopy;
Już bruk ziębiącą obleczony szatą,
Od stalnej Fryzów niekrzesany stopy.

Więzieni słotą w domowej katuszy,
Dziś na swobodne gdy wyjrzym powietrze,
Londyński pojazd turkotem nie głuszy,
Ani nas kręgi zbrojnymi rozetrze.

Witaj, narodom miejskim poro błoga!
Już i Niemeńców i sąsiednich Lechów
Tu szuka ciżba tysiącami mnoga,
Zbiegłych Dryadom i Faunom uśmiechów.

Tu wszystko czerstwi, weseli, zachwyca,
Czy ciągnę tchnienie, co się zimnem czyści,
Czy na niebieskie zmysł podniosę lica,
Czyli się śnieżnej przypatruję kiści.