Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 203.jpg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
Do *, w sztambuch.

Ku różnym stronom ściągnęliśmny dłonie,
W różnych mieszkały światach nasze myśli,
Oczy ku różnej wyglądały stronie,
Jakże, o luba, ku sobieśmy przyszli?

Jak gwiazdy, równe wielkością i kształtem,
Do przeciwnego wyrzucone biegu,
Kiedy je niebo jednostajnym gwałtem
Wiecznie odtrąca od każdego brzegu,

Wieczni wygnańcy z powszechnego świata,
Jestże to dla nich szkodą czy korzyścią,
Że wstręt ku wszystkim znowu je pobrata
I że się muszą kochać... nienawiścią?...


Do malarza.

Stwórco malownych twarzy, mocnom tobie winny,
Nad Stwórcę żywych więcej tyś dla mnie uczynny.
Szczęście, wzięte z mych ramion ukazem wyroku,
Ty na wieki mojemu zapewniłeś oku.
Stąd, chociaż zdawna wszelkim uczeniom się wstrętny,
Twojego chciałbym kunsztu stać się umiejętny.
Kiedy kłótnicy trąbią adwokatom w uszy,
Za doktorem biegają trupy z resztą duszy;
Kto szczery Akadema hołdownik Minerwie[1],
Żmujdzkich łbów obuczaniem rychło pierś oberwie,
A mędrzec arcytworów napisawszy wiązkę,
Dym pochwał ma za napój, wawrzyn na zakąskę...

  1. Akadema hołdownik Minerwie — kto się poświęca naukom, bo Minerwa była boginią mądrości, a ogród Akadema, w którym filozof grecki, Platon, nauczał, dał nazwisko szkołom wyższym.