Poezyo! gdzie cudny pędzel twojej ręki?...
Gdy chcę malować — za cóż myśli i natchnienia
Wyglądają z wyrazów jak z za krat więzienia,
Kryjących i szpecących tak ubogie wdzięki?
Poezyo! gdzie twoje melodyjne dźwięki?
Śpiewam — ona mojego nie usłyszy pienia:
Jako słowik, król śpiewu, nie słyszy strumienia,
Który w podziemnej głębi rozwodzi swe jęki.
Nietylko dźwięk i kolor — aniołowie myśli —
Lecz i pióro, roboczy niewolnik poety,
Na cudzej ziemi nie zna praw dawnego pana,
I zamiast pieśni, znaki niepojęte kréśli:
Muzyczne znaki pieśni... Lecz ta pieśń, niestety,
Nigdy jej miłym głosem nie będzie śpiewana!...
Pierwszy raz jam niewolnik z mojej rad niewoli;
Patrzę na ciebie, z czoła nie znika pogoda;
Myślę o tobie, z myśli nie znika swoboda;
Kocham ciebie, a przecież serce mię nie boli.
Nieraz brałem za szczęście chwileczkę swawoli,
Nieraz mię obłąkała wyobraźnia młoda,
Albo słówka zdradliwe i wdzięczna uroda:
Lecz wtenczas i rozkosznej złorzeczyłem doli.
Nawet ową, gdy ową kochałem niebiankę,
Ileż łez, jaki zapał, jaka niegdyś trwoga!
I żal teraz na samą imienia jej wzmiankę....
Z tobą tylko szczęśliwy, z tobą, moja droga!
Bogu chwała, że taką zdarzył mi kochankę,
I kochance, że uczy chwalić Pana Boga.