Przybiega na koniec łączki,
Gdzie w jezioro wpada rzeka;
Załamuje białe rączki
I tak żałośnie narzeka:
»O wy, co mieszkacie w wodzie,
Siostry moje, Świtezianki,
Słuchajcie w ciężkiej przygodzie
Głosu zdradzonej kochanki.
»Kochałam pana tak szczerze,
On mię przysięgał zaślubić:
Dziś księżnę za żonę bierze,
Krysię ubogą chce zgubić.
»Niechże sobie żyją młodzi,
Niech się z nią obłudnik pieści,
Niech tylko tu nie przychodzi
Urągać się z mych boleści.
»Dla opuszczonej kochanki
Cóż pozostało na świecie?
Przyjmijcie mię, Świtezianki:
Lecz moje dziecię... ach, dziecię!«
To mówiąc, rzewnie zapłacze,
Rączkami oczy zasłoni,
I z brzegu do wody skacze,
I w bystrej nurza się toni.
Wtem z lasu, gdzie się dwór bieli,
Tysiączne świecą kagańce,
Zjeżdzają goście weseli,
Muzyka, hałas i tańce.
Lecz mimo tego hałasu
Płacz dziecięcia słychać w lesie;
Wierny sługa wyszedł z lasu,
I dziecię na ręku niesie.
Strona:PL Poezye Adama Mickiewicza. T. 1. (1899) 111.jpg
Ta strona została uwierzytelniona.