Strona:PL Platon - Protagoras (1923).pdf/60

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

naukę, jeśli chce, płaci tyle, ile ja stale biorę. Jeśli zaś nie, idzie do świątyni i przysięga, ile też jego zdaniem, warta była nauka i tyle płaci. Tyle jest, Sokratesie, słów mojej przypowieści i wywodu ścisłego, że dzielności można uczyć i Ateńczycy są tego zdania i że nic w tem niema dziwnego, jeżeli dzielni ojcowie miewają lichych synów a nic nie warci dzielnych, skoro i synowie Polyklejta, rówieśnicy tego tu Paralosa i Ksantippa są zerami w porównaniu do ojca a podobnie inni innych fachowców. Ale tym tu jeszcze nie można czynić tego zarzutu. Jeszcze jest w nich nadzieja. Młodzi jeszcze.

XVII

Protagoras po takim długim wywodzie przestał mówić. A ja długi czas jeszcze pod urokiem zostając, patrzyłem w niego, może jeszcze co powie; chciałem słuchać. Dopiero, gdym zauważył, że już naprawdę musiał przestać, z trudem pozbierałem się niejako i powiadam, patrząc na Hippokratesa: Synu Apollodora, jaki ja ci wdzięczny jestem, żeś mnie zachęcił, aby tu przyjść. Wielką przywiązuję wagę do tego, żem słyszał to, co usłyszałem od Protagorasa. Ja przecież przedtem myślałem, że to nie ludzkiej zapobiegliwości zasługa, że się ludzie dobrzy stają dobrymi. A teraz jestem przekonany.
Tylko mi drobiazg jakiś przeszkadza, który oczywiście Protagoras z łatwością dodatkowo usunie, skoro nas już tylu oto rzeczy nauczył.
Gdyby tak ktoś na ten sam temat rozprawiał z którymkolwiek z mowców ludowych, pewnieby też takie słowa słyszał — choćby z ust Periklesa, albo od kogokolwiek innego z tych, co umieją mówić.