Strona:PL Platon - Protagoras (1923).pdf/52

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

inaczej to jest człowiek chory na umyśle, taki który nie udaje sprawiedliwości. Bo to niejako oczywiste, że niema takiego, któryby — wszystko jedno jak — nie miał tego w sobie, albo niech nie należy do towarzystwa ludzkiego.
Że więc słusznie każdego obywatela dopuszczają do głosu na radach, gdzie chodzi o tę dzielność, uważając, że ona przysługuje wszystkim, to jest moje twierdzenie. A że jej nie uważają za coś naturalnego, ani za coś, co się samo bierze z niczego, tylko za rzecz do nauki, rzecz, którą sobie przez pilność zdobywać musi każdy, kto ją chce posiadać, to ci teraz spróbuję wykazać.
O ile bowiem ludzie widzą u siebie nawzajem jakąś wadę, którą się ma od natury albo skutkiem zrządzenia losu, nikt się o taką rzecz nie gniewa, ani o nią uwag nie robi, ani nie naucza, ani nie karze takiego, który ją posiada, aby się zmienił, tylko się nad nim litują. Jak naprzykład nad ludźmi brzydkimi, czy małymi, czy słabymi. Któżby był tak dalece z rozumu obdarty, żeby się o te rzeczy gniewał, czy na kogoś oburzał. Ludzie wiedzą, uważam, że te wady ludzkie od natury i od losu przychodzą, podobnie jak i cechy przeciwne. Jeśli jednak uważają, że jakieś zalety osiąga się pilnością i ćwiczeniem i nauką, to, jeśliby ktoś takich dóbr nie posiadał, tylko wady im przeciwne, na takich dopiero sypią się gniewy i kary i nagany. Jedną z takich wad jest i niesprawiedliwość i bezbożność i wogóle wszystko, co się przeciwstawia dzielności obywatelskiej.
Oto się każdy na każdego gniewa i gani; jasna