Strona:PL Platon - Protagoras (1923).pdf/21

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

Takiemu ja nie przyganię,
Jam do nagany nie skory,
A błaznów ród nie wygasa.
Ja wszystko pięknem zwę,
Czego nie plami brud.

Toteż ja nigdy nie szukam, tego co istnieć nie może.
Złudna nadzieja mnie uwieść nie zdoła; wszak życia mi szkoda na mrzonki.
Wiem, że człowieka bez wady nie znajdę, choćbym świat zeszedł szeroki.
Jeśli go spotkam, obwieszczę.

A więc każdego chwalę rad i kocham też każdego,
Z własnej woli i chęci.
Kto rąk czynem haniebnym nie splamił.
Konieczność rzecz inna; z nią walka daremna.
Tej nawet sam bóg się nie oprze.

Wszystko to wygląda na początek pieśni, którą miał chór śpiewać z towarzyszeniem kitary przy uczcie u Skopasa. Drudzy mówią, że to początek pochwały tyrana po jego zwycięstwie, odniesionem czwórką na uroczystych wyścigach.
LEGENDA I JAKA Z NIEJ NAUKA Starożytni związali z tym urywkiem legendę. Skopas miał u Simonidesa zamówić pochwalną pieśń pod swoim adresem za grube pieniądze. Nie spodziewał się jednak, że w niej znajdzie tyle zastrzeżeń na początku i to tak bardzo dwuznacznych dla solenizanta, którego się zaczyna chwalić po takim wstępie. Dalszy ciąg chóru miał zawierać pochwałę Dioskurów: Kastora i Polydeukesa, mitycznych dwóch młodych ludzi na koniach, których Dzeus w nagrodę za miłość braterską był wziął do nieba. Dopiero na końcu przychodziła pochwała samego Skopasa.
Tyran, niezadowolony z wyniku, wypłacił poecie tylko połowę umówionego honorarjum, dodając, że