u niego się ucząc, to odpowiedziałby mu, że w grze na flecie[1]. Otóż i ty powiédz temu młodemu człowiekowi D.
i mnie, w jego imieniu pytającemu się: Hippokrates Protagorasowi w naukę oddawszy się, już piérwszego dnia nauki lepszym się stanie i tak codziennie coraz więcéj postępować będzie — ale w czém, Protagorasie, i w jakiéj mierze?
Protagoras wysłuchawszy mnie, odrzekł:
— Trafne twoje pytanie, Sokratesie, a ja lubię na trafne odpowiadać pytania. Otóż jeżeli Hippokrates do mnie na naukę przyjdzie, nie doświadczy tego, czegoby doświadczył, udawszy się do którego z innych sofistów. Inni bowiem dręczą młodych ludzi i nauki, których E.
dopiero co się pozbyli, pchają w nich na nowo wbrew ich chęci, podając im rachunki, astronomią, geometryą, muzykę — tu rzucił okiem na Hippiasa — a do mnie jeżeli kto przyjdzie, nic się nie uczy innego nad to, dla czego właśnie przyszedł: rzeczą zaś téj nauki jest poradność i w sprawach prywatnych, w jaki sposób najlepiéj domem swoim zarządzać, i w sprawach 319.
publicznych, jak w państwie największą okazać dzielność czynem i słowem.
— Nie wiém — odrzekłem — czyli cię dobrze pojmuję, ale zdaje mi się, że mówisz o dzielności obywatelskiej i podejmujesz się wychowywać ludzi na dobrych obywateli.
— Właśnie to, Sokratesie, jest zadaniem, jakie biorę na siebie.
— Ha! to piękną posiadasz sztukę, jeżeli ją rzeczywiście posiadasz — bo chcę do ciebie otwarcie mówić, co myślę. Co do mnie, Protagorasie, to nie sądziłem, by to była rzecz, któréjby innym przez naukę udzielać było można: skoro jednak ty tak twierdzisz, niepodobna mi nie wierzyć. Dlaczego zaś takiego jestem zda-
- ↑ Najlepsi fletniści z Teb przybywali. Ortagoras nie jest nam bliżéj znany.