Strona:PL Pisma Sienkiewicza t.19 - Ta trzecia (i inne nowele).djvu/014

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wódki, więc tego nie zrobię, bom sobie przysiągł, że trzeźwy nie skończę.
Byłem przyzwyczajony do gadaniny Świateckiego, jednak wśród tej ciszy i zabłąkania, w chłodzie, w ciemności, nad przepaścią, słowa jego nastroiły i mnie ponuro. Na szczęście wygadał się i ustał. Rzucił jeszcze parę kamieni, powtórzył jeszcze parę razy „ani słychu“ i odtąd milczeliśmy ze trzy godziny.
Zdawało mi się, że niezadługo powinien się był zacząć brzask, gdy nagle usłyszeliśmy nad głowami krakanie i szum skrzydeł.
Było jeszcze ciemno i nie mogłem nic dojrzeć, ale byłem pewien, że to orły poczynają krążyć nad przepaścią: „kra! kra!“ rozlegało się coraz silniej w górze i w ciemności. Dziwiło mnie, że słychać tak dużo tych głosów, jakby przelatywały całe legiony orłów. Ale bądźcobądź zwiastowały one dzień.
Jakoż po niejakim czasie dojrzałem swoje ręce, oparte o brzeg skalisty, potem zarysowały się przede mną plecy Świateckiego, zupełnie jak czarna sylwetka. na cokolwiek mniej czarnem tle. Tło owo bladło z każdą chwilą. Następnie pyszny, bladosrebrny ton począł przeświecać na skale, na plecach Świateckiego i nasycał coraz bardziej cie-