Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.20.djvu/090

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

szłość i o drogach, które się przede mną otwierają. Rodzice słuchali mnie tak, jakby te nadzieje były już spełnione. Gdybym mógł przypuścić, że ci ludzie gołębiej prostoty czynią coś przez politykę, musiałbym przyznać, że to jest najlepsza polityka, albowiem, widząc ich wiarę i ufność, powiedziałem sobie: Nie zrobię wam zawodu, choćbym miał głową nałożyć!
Wyszedłem późno. Tola wybiegła za mną i jeszcze w przedpokoju powtarzała półgłosem:
— Dobrze! dobrze! Po co marudzić? nie lubię marudztwa! dobrze! dobranoc. Boję się tylko mamy, bo mamie będzie chodziło o wyprawę.
Niebardzo istotnie rozumiałem, dla czego się robi wyprawę, skoro panny muszą przecie i jako panny mieć pewien zapas ubiorów, ale swoją drogą, wszystkie tego rodzaju wyrazy, stwierdzające niejako, że nie śnię, że się naprawdę z Tolą żenię, uszczęśliwiały mnie do wysokiego stopnia. Wracając do domu, powtarzałem mimowoli: Wyprawa! wyprawa! — nie przewiduję, by z jej powodu mogły wyniknąć jakieś poważne trudności. Widziałem jednak oczyma duszy mnóstwo sukienek jasnych, pstrych, ciemnych i kochałem się w każdej po kolei. Przyszło