Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/263

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i miękki, narażony jest na wszelkie wypadki i wszelkie zmienności losu. Ale mądry pan Bernard umié na to poradzić. Oto spotkawszy muszlę, wyjada ze środka ślimaka, w próżną zaś skorupę wsadza swoję słabą stronę, czyli ogon, który od téj pory ubezpieczony jest doskonale. Bernard nigdy już nie rozstaje się ze swoją skorupą, i wlecze ją wszędzie za sobą, chociaż w ogóle mało się porusza, ufny w to, że fale same przyniosą mu wszystko, czego do życia i pożywienia potrzebuje.
Mając wiele wolnego czasu, po całych dniach dopełniałem moje zoologiczne i botaniczne zbiory. Mam już tego pełny kufer, żałuję tylko, że niedostateczna znajomość nauk przyrodzonych nie pozwala mi ich uporządkować i pooznaczać odpowiedniemi nazwami. Ale cóż zrobić, kiedy nie umiem nic! Kto inny na mojém miejscu zebrałby tu prawdziwe skarby.
Po upływie tygodnia od chwili mego przyjazdu do Landing, przybyły wreszcie gorąco oczekiwane przez Maxa: senorita Ameryka i senorita Słońce. Max wynajął im domek rybacki, sam zaś pomadował się tak, że nie mogłem z nim wysiedzieć w jednym pokoju. Utrzymywał, że piękniejszych kobiét niéma na świecie. Istotnie, tak regularnych rysów nie widziałem nigdy, ale téż i takich piegów nie widziałem nigdy, Max zaręczał wprawdzie, słowem honoru, że w czasie pory dżdżystéj, to zejdzie, ale gdzie mnie tam było czekać pory dżdżystéj. Zacząłem więc z coraz większą tęsknotą spoglądać na dalekie błękitne góry, rysujące się na wschodnim krańcu widnokręgu, i zamykające ze wszystkich stron Anaheimską dolinę. Santa-Lucia, San-Bernardino, San-Jacinto! — same te nazwy miały dla mnie jakiś