Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/168

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wysokiego stopnia wzajemne stosunki, ale téż prawda także, że pograniczni biali zupełnie nie uważają indyan za ludzi; wytępianie zaś ich poczytują za zasługę w obec ludzkości. Człowiek biały, według pojęć pogranicznych, ma takież same prawo tępić indyan, jak grzechotniki, szare niedźwiedzie i inne szkodliwe stworzenia. Podczas więc gdy, od czasu do czasu, brukowi filantropowie w New-Yorku wyprawiają filantropijne maskarady, ze sprowadzonemi indyanami, na kresach wre ustawicznie wojna bezlitośna i najokrutniejsza, o jakiéj można pomyśléć. Trzeba bowiem wiedziéć, że kresowscy, lubo względem siebie lojalni a nawet uczciwi, w stosunku do czerwonoskórych nie są niemniéj dzikiemi. Indyanin nie ma litości, to prawda; ofiara, która wpadnie w jego ręce, napróżno używałaby wszelkich ludzkich zaklęć i próśb: czerwony wojownik patrzy na nią nieruchomemi oczyma, błagania przyjemnie tylko łechcą jego uszy; męka ofiary sprawia mu rozkosz, nasyca się nią i przez chwilę jest szczęśliwy. Ale biali również postępują z niemi: indyanin zdziera skórę z głowy jeńca, jako wojenne trofeum, biali przyjęli od czerwonoskórych ten zwyczaj i również skalpują swych jeńców. Z tém wszystkiém, gdyby mnie kto spytał po czyjéj stronie leży słuszność; to sądząc według zasad prostéj, opartéj nie na sofistyce, ale na sercu i sumieniu sprawiedliwości, odpowiedziałbym, że słuszność leży po stronie indyan.
Spojrzyjmy bowiem co to jest i jak się im przedstawia owa cywilizacya, do któréj przyjęcia głoszą ich niezdolnymi. Więc, oto najprzód: rząd Stanów gwarantuje im ziemię, obywatele zaś, z których łona rząd wyszedł, odbierają im ją mimo rządu. Na pierwszym