Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/159

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wojna i wojna, bez nadziei zwycięztwa, tylko o śmierć. Dziś czerwoni wojownicy wiedzą już, że nie wytrzymają boju z „Długiemi nożami,“ jak nazywają białych, idzie więc im o to, aby nie zginąć bez zemsty i żeby na tamtym świebie złożyć u nóg Wielkiego Ducha jak najwięcéj krwawych skalpów zdartych z głów najeźdźców. Krótko mówiąc, rassa ta dzielna, choć dzika ginie nieubłaganie na całéj przestrzeni Stanów. Z cywilizacyą, która zresztą pod najgorszą postacią im się przedstawia, pogodzić się nie umieją i nie mogą, więc cywilizacya ta ściera ich z powierzchni ziemi równie nieubłaganie, jak brutalnie.
Teraz przyszła koléj na Siouxów. Wojownicy ich pomalowali się ochrą i stanęli w gotowości do boju, który obecnie już się rozpoczął! Gazety przepełnione są opisami dramatycznych zajść w Czarnych górach, które to opisy częstokroć umyślnie przesadzone podsycają tylko nienawiść białych, i zamiast odstraszać, zachęcają tylko wszystkie niespokojne duchy do odszukania krwawych awantur i do zemsty nad czerwonoskórnymi. Niektóre z tych wieści brzmią jak prawdziwe romanse. Oto naprzykład słyszałem opowiadanie o pewnéj pannie, pięknéj jak lilia i bogatéj, która wyszła za mąż wbrew woli rodziców, za biednego emigranta. Rodzice nie dali nic, małżeństwo żyło więc w biedzie. Piękna Nelly prała białemi rączkami bieliznę, młody małżonek zaś był pedlarem, to jest nosił i sprzedawał po domach towary. Aż przyszły wieści o kopalniach w Black Hills. Nie wiele myśląc, młody małżonek zabrał ukochaną Nelly i puścił się w góry. Raz, ze strzelbą na ramieniu, oddalił się od obozowiska, aby coś upolować na wieczerzę —