Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/143

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zręby. Huk wody ogłusza cię. Ostry wiatr tnie kroplami wodnemi po twarzy. Czasem mgła wybucha nagle u stóp wodospadu i zasłania oku wszystko; to znów niknie, a wtedy widzisz kłęby piany i cały wodospad jak na dłoni.
Chwile te jednak trwają krótko. Zwykle mgła, piana, woda i powietrze zmieszane ze sobą, tworzą taki chaos, że gubisz w nim wzrok i słuch, a nareszcie i świadomość, co się dzieje z tobą samym. Zdaje ci się, że się tu wszystko wściekło. Po pięciu minutach podróżnik czuje się zmęczony, a na czoło występują mu krople potu, które mrozi lodowaty oddech otchłani. Pragnie zawołać: dosyć już! a tam wodospad huczy i huczy, przepaść całą szerokością gardła wypluwa pianę, słychać jakby jakieś jęki, jakby głosy wołające o zmiłowanie; to znów niby śmiechy, przechodzące nagle w ryk wściekłości: rzekłbyś, że to całe piekło rozpętane gzi się w straszliwéj orgii wśród chaosu.
Takie wrażenie, a raczéj takie przez pół tylko świadome siebie poczucie, wywołuje Niagara. Jest w tém poczuciu pewien ucisk, ale jest i rozkosz, jaką sprawia zawsze zapamiętanie się chwilowe, zapomnienie o życiu i oddanie się całkowite naturze. To téż, przezwyciężywszy pierwszy nieład pognębionych myśli, trudno potém oczu oderwać od tego widoku. Otchłań poczyna nęcić i wabić. Jakaś nieprzezwyciężona siła ciągnie widza nad sam brzeg przepaści: chciałby ją mieć tuż, tuż pod stopami, nie oddzieloną nawet calem stałego gruntu. Chciałby pochylić się i zawisnąć choćby przez chwilę między życiem a śmiercią. A tam na dnie, potworne skręty spienionéj wody zdają się otwierać na przyjęcie topielca, to znów bryzgi wyciągają