Strona:PL Pisma Henryka Sienkiewicza t.2.djvu/082

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Około drugiéj w kajutach leżących bliżéj schodów rozległ się krzyk. Sądziłem, że stał się jakiś wypadek, témbardziéj, że w téj saméj chwili usłyszałem wodę płynącą z szelestem w wewnętrznym korytarzu. Rozbudzili się wszyscy; okrzyk: „woda! woda!“ zabrzmiał w całém wnętrzu statku; kobiéty poczęły wrzeszczeć na różne tony lub biegać po korytarzach w kostiumach, których prostoty, najprostszy opis nie byłby w stanie oddać. Wreszcie nadszedł młody miczman, cały mokry, z twarzą zarumienioną walką, i oświadczył damom, że woda nader zwyczajnym sposobem dostała się przez schody na korytarz, i że nie ma żadnego niebezpieczeństwa.
Nazajutrz z rana morze jeszcze było wzburzone, ale wiatr już ustał; koło południa zaś uciszyło się i morze. Mnóstwo osób przyszło na lunch. Żartowano i śmiano się z wczorajszego przestrachu. Opowiadano przytém zabawne dykteryjki o różnych psotach, jakich w czasie nocy narobiła burza. Oto przepierzenia, rozdzielające kajuty, nie dochodzą do saméj podłogi, mnóstwo więc drobniejszych rzeczy przesunęło się skutkiem kołysania się gwałtownego statku, z jednych kajut do drugich. Wyobraźcie więc sobie zdziwienie i wściekłość naszego Otella, gdy wstawszy nazajutrz rano, spostrzega w kabinie Desdemony nie swoje pantofle i... mamże wyznać?... jeszcze inne części męzkiéj garderoby w paski czy w kratki. Oczywiście Otello poczyna ryczéć, Desdemona klnie się na swoją niewinność i blaski srebrnego księżyca, że nie wié o niczém; pastor zaś w sąsiedniéj kajucie nie może iść na lunch, i każe sobie wydobywać kufer z dna okrętu. Stewart odnosi mu wprawdzie po chwili zagubione rzeczy, ale wielebny uważa je za