Strona:PL Petofi - Wybór poezyj.pdf/9

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Miałem przed sobą ziemię tak wspaniałą,
O jakiej wieszcz lub malarz wyobraźnią śmiałą
I snami marzy natchnionemi,
Krainę niepojętą dla mieszkańców ziemi,
Nad którą raj piękniejszym blaskiem nie jaśnieje.

Obszerna, kwietna błoń, stworzona do marzenia,
Różany w okół las, co sięga nieb sklepienia
I wciąż balsamy woni leje, —
Przejrzysta ręka środek ziemi tej umila,
A jej prąd kryształowy zwraca się co chwila
Ku stronom z których wypłynęła w dal,
Jakby jej rzucić było żal
Tę przecudowną, kwietną błoń,
Tych drzew i kwiatów urok, barwę, woń. —
I dziko romantyczne skały
Nad brzegiem jej powyrastały,
A złote chmury jak pierścieniem włosów
Ubrały szczyty tych kolosów.

Spoglądam w zachwycie na tę ziemię snów,
Wejść do niej sił mi brakło, wielbić brakło słów,
Zostałem długo u jej proga,
Aż wreszcie ziemia ta stokrotnie błoga
Zwabiła mnie swym czarem i wstąpiłem do niej.

„Tam po za rzeką, jeśli ją przepłynę, —
Myślałem, — tam miłości zobaczę krainę!"

Poszedłem na brzeg, wsiadłem w łódź,
Zacząłem szybko wiosłem srebrne fale próć,
Lecz zamykałem oczy, bo na grzbiecie fal
Co chwila płynął siny trup młodzieńca w dal,