Spytał jej się: „Gdzież to byłaś, rybko?"
Nie wiedziała co mu odrzec szybko.
Lidi, zwykle miła, słodka, żywa,
Tak zmieszana była, niecierpliwa,
Że tą zmianą Stefan zadziwiony
Uczuł w sercu podejrzenia szpony.
Podejrzenie dziwnem jest dziewczęciem:
Ledwie na świat przyjdzie niemowlęciem,
Już chce karmi w rąbek upowite,
A w potwora wzrasta wnet gdy syte.
Stefan nie dał swych domysłów znaku,
Lecz nazajutrz wieczór skrył się w krzaku,
Nieopodal od rybaczej chaty
I, nie wiedząc czemu, zaczął czaty.
Krótko czekał. Panicz wnet się zjawił,
Uśmiechnięty słodkie słówka prawił.
Lidi słucha, rada choć zmieszana...
Wściekłość, rozpacz szarpią pierś Stefana.
Gdybyż dziewczę tylko słów słuchało!...
Lecz wnet panicz rączkę Lidi małą
Ujął, ścisnął wiodąc ją w ustronie,
Stefan piekło całe uczuł w łonie.
Skoczył z miejsca, pobiegł, wrzasnął: „Strzelcze
Zbójco! łotrze! nędzny psie! wisielcze!