Kiedy owoc dojrzeje, to upada z drzewa...
Świat dojrzał, więc upadku niechaj się spodziewa...
Dobrze! aż do jutra czekam,
Aby widzieć sąd ostatni...
W skałach, do środka ziemi szczelinę wysiekam
I wsypię tam proch armatni,
Zapalę lont
I w jasnych skrach
Poleci świat na straszy sąd..
Ah! ah! ah!...
Oddalony jestem od mej drogiej,
Lecz wciąż w sercu obraz mam jej twarzy,
I jej miłość wiedzie mnie wśród drogi,
Jako gwiazda trzech wschodu mocarzy.
Odejdź gwiazdo, opuść mnie miłości,
Noga moja w smutne strony kroczy,
Nie powinnaś widzieć ludzkiej złości...
Chcesz pozostać?... chodź... zawiążę-ć oczy.
Wieczór cudny, cisza błoga wszędzie,
Jasne niebo chmurkami się bieli,
Cóż te chmurki?... czy to są łabędzie,
Czy też dusze tych co tu zginęli?...
Spokój wszędzie, a ja idąc marzę,
Okiem wodzę po tem błoniu całem,
Bom tu rzucił zdrajcom klątwę w twarze
I najświętszą łzę mą wypłakałem.