Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 345.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

żarty, dowcipy. Czy o 4-tej rano wyjeżdżałem, czy w żar południowy, zawsze miałem przed oczyma uśmiechnięte twarze. A nader poczciwy to lud, zwłaszcza w głębi stepów; jedyna zbrodnia, którą się dopuszcza, i to rzadko, to kradzież koni; pytałem o to w Urdze; inne zbrodnie nie zdarzają się nigdy; karą za kradzież konia jest kango, tj. deska z dziurą na głowę i ręce; kiedy większa kradzież, to nogi w podobną deskę zakuwają. Widziałem po Urdze spacerujących z taką deską na karku; ale co ciekawsze, to że widziałem takiego zakutego jak spał twardo z głową w tył zwieszoną jakby odciętą.
Jakaż to noc była wczoraj na pożegnanie! Co za księżyc, co za gwiazdy, co za cisza! Niestety na zawsze to wszystko minęło, istnie jak sen! Wczoraj wieczorem, dobrze po zachodzie, wyglądam z namiotu; pełnia cudowna zaprasza, by ją podziwiać; porządnie chłodno, wdziewam więc burkę, wysuwam się cichutko z jurty, by nie zwrócić uwagi którego z nazbyt usłużnych Mongołów; siadam przed jurtą marzyć, dumać, podziwiać. Lecz cóż? Mongolia to kraj, gdzie mając białą na twarzy skórę i będąc »figurą«, nigdy się nie może być sam na sam. Nawet w chwilach kiedy najbardziej się tej samotności z natury rzeczy potrzebuje, jeżeli nie człowiek, to przynajmniej pies jakiś pilnuje cię, by go za to zasłużona nagroda nie ominęła. Psy bowiem tutaj jak w Stambule zastępują śmieciarzy. Więc i teraz nie mija pięć minut, już trzech Mongołów, nocnych mego namiotu wartowników, siedzi koło mnie, i myśląc zapewne, że ta ekscelencya barbarzyńska chyba zwaryowała, wytrzeszcza sześcioro oczu prosto mnie w nos, śledząc i komentując półgłosem każdy mój ruch, każde moje spojrzenie. Wściec się doprawdy!
Ostatniego dnia, tj. dziś rano, przyjeżdżamy przed rzeczkę nie szeroką, ale nader głęboką. Przewóz przez tę rzeczkę najprymitywniejszy, jaki dotąd widziałem; dwa ogromne pnie do połowy wydrążone, kilku deskami do kupy zbite; na to wtaczają moją telegę, tak że koła aż po osie w wodzie zanurzone, i za pomocą drągów przepływamy przez rzekę. Smutne jednak myśli ogarnęły mnie na ten widok. Tędy idzie od lat