Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 333.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

kolana, a ja na coś innego. Miałem niestety w tylnej kieszeni grubą, srebrną tytonierkę i na tej tytonierce z całym impetem usiadłem. Gwałt, lament nie do opisania; wszystko w strachu największym, że mnie się coś stało. Istotnie ból był okrutny, ruszyć się wcale nie mogłem; apetyt został na ziemi; oka przez całą noc ani zmrużyć. Niezbyt to było wesołe.
Sobota, Sajrussu. Gorąco niesłychane — parasolka moja połamana, worek kupiony w Kobe drze się, zegarek mi stanął zupełnie. Oto przyjemności podróży! Step wciąż gładszy, równiejszy. Wczoraj tydzień jak opuściłem Kałgan. Sajrussu, to siedziba t. zw. Ambani, czyli owego wyższego chińskiego wojskowego, który w tym szczerym stepie przemieszkuje w kilku z drzewa skleconych, niezbyt ponętnych domostwach. Konie ma za to prześliczne. Ledwie się mogąc ruszać, nie poszedłem go odwiedzić, ograniczam się do odfotografowania tej niezbyt ponętnej rezydencyi.
Niedziela. Jeszcze dzień, może najwyżej dwa, i będę w Urdze — Bogu chwała! Chwilowo mam dosyć tej jazdy, zwłaszcza od chwili upadku z koniem. Dziś rano oprałem obydwóch, Chińczyka z Mongołem, kijem, i to poczciwą Burdziaczką, laską z Krasiczyna, którą mam ze sobą. Tom cały napisaćby można o sposobie jedzenia i żarłoctwie Mongołów! Kości baranie tłuką jeszcze na kamieniu, żeby wyssać szpik. Jeden ze wspanialszych specymenów eleganckiego sposobu jedzenia, to mój dzisiejszy karaulny, młody chłop, który według etykiety ciągle w kapeluszu siedzi przed wejściem do jurty, choć całe piersi ma odkryte, i potężną łapą trzyma wielką kość baranią już bez mięsa, z samemi żyłami, a jeszcze potężniejszymi zębami odrywa te żyły i pochłania prawie nie gryząc! Biedny to istotnie naród; nędza w miarę zbliżania się do Urgi coraz większa, konie nawet znowu gorsze.
Poniedziałek, 6 sierpnia. Ostatnia noc przed Urgą. Pejzaż nagle się zmienia. Opuściwszy Tałabułyk, wjeżdżam w ogromną, jak stół równą dolinę, zamkniętą jednak z trzech stron górami, które w południe na horyzoncie ledwie widziałem. Szczęśliwy temperament mają te Mongoły: wesołość