Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 328.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spalonego, wysuszonego słońcem, wiatrem stepowym? Zmęczona, chuda twarz; oczy jeno błyszczą, a śledzą za każdym ruchem moim, chcąc zgadywać myśl, życzenie. Gdy mi obiad przynieśli — ohydy, które on za najlepsze w świecie przysmaki uważa: ryż z baraniną jeszcze drgającą, bo napół żywą — oczy te biedne jeszcze bardziej błyszczeć poczęły, tak patrzały w mój talerz, jak nieboszczyk Tantal na ową butelkę szampana patrzał, którą złośliwi bogowie nad nosem mu zawiesili. Ale ja chyba lepszy od bogów heleńskich — dzielę moją porcyę, dodaję szklankę herbaty, kawał chleba jak kamień twardego, poczem tytoniu w fajkę mu nakładam. Gdy skończył, patrzę na te oczy, od lat wielu zapewne tak słodko i szczerze się nie uśmiechnęły, jak w chwili, gdy na jedno kolano padłszy, dziękował mi.
Strasznie nędzna tu ludność, biedna okrutnie. Od dziś rana jedziem co prawda przez wyjątkowo ubogie, opuszczone krainy. Step już tu pustynią prawdziwą; trawa rzadka, twarda, kwaśna; bydła niewiele; kamień i piasek ledwie trochę tą trawą przykryte. Kamień brzydki, szaro-czarnawy, widok smutny, rozpaczliwy prawie; ale konie, czem głębiej w pustynię, tem lepsze — ledwie śmiem to twierdzić, a jednak fakt to niezaprzeczony. Wzrost 14.2 do 15.2; wytrzymałość, chody niesłychane. Gdy koń w biegu się znuży, pętają mu nogę, jedną przednią do zadniej, i zostawiają po prostu wśród drogi na pustyni; wczoraj tak dwa zostały. Wczoraj też pierwszą prawdziwą trzodę wielbłądów spotkałem; teraz moje kufry na wielbłądach jadą.
Największych niespodzianek zbliżyła się chwila. Jadąc przez śliczny, jak na Mongolię niesłychany swą głębokością parów, porośnięty cudnej zieloności murawą, spostrzegam dziwo nad dziwy, oczom wiary nie daję: drzewo, potem drugie i trzecie i dziesiąte. Małe, karłowate, biedne, ale drzewa prawdziwe. Naturalnie zatrzymuję całą karawanę, wołam kozaka, podjeżdżam pod owo drzewo, patrzę, oglądam; zowią je, jak twierdzi mój kozak, »limowina«; małom się dowiedział. Kora w gęste, niewielkie prostokąty pomarszczona, liść wykrojony, nieco agrestu liść przypominający. Schodzę z konia,