Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 324.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

odpędzać, głównie zaś kożuchem, skleconym tylko z niewyprawionych skór baranich, drobiazg wszelaki od gościa odganiać. Kożuch i nadobna, acz nieco kanciata w ruchach i głosie dziewoja, pachną gwałtownie, przypominając capa w październiku. Zrobiwszy porządek zewnątrz z psami, które tu pełnią rozmaite funkcye policyi miejscowej, weszła napowrót do namiotu, i zawinąwszy się w swój kożuch, legła jak długa na poprzek wejścia, czyniąc przejście wprost niemożliwem. Zagrzane w namiocie zapachy, buchły chmurą ku mnie. Na szczęście byłem okrutnie zmęczony i śpiący, i mimo blizkości kożucha zasnąłem niebawem jak kamień. — Nawiasem notuję, niech żyje wanna moja gutaperkowa i herbata, a po nich papieros! Po takim dniu na koniu spędzonym, w takim skwarze, cóż to za używanie!
Teraz dopiero zauważyłem, że jechałem prędzej, niż Mongoły myślały że pojadę, bom tu, w tej osadzie mongolskiego plemienia Czahrynów, dognał kuryera, który przedemną jako kwatermistrz leciał. Wszędzie dotąd na moje spotkanie i przywitanie występowali starsi wiekiem i urzędem. Tu zastałem ich w negliżu, tj. do pasa obnażonych, leżących na trawie i popijających kumys. Na mój widok zrobiło się zamieszanie nie do opisania. Ponieważ jechałem ledwie 100 kroków przed moją telegą, więc gdy dwóch jeźdźców ciągnących telegę, tyluż do zmiany, dwa konie rezerwowe dla mnie, cztery dla moich ludzi — gdy cały ten tabun wpadł między stada pasących się baranów, one pierzchnęły ku namiotom, wprost na leżących sub jove honoracyorów — i teraz rozpoczęło się wzajemne przeskakiwanie i przewracanie, tumult, krzyk i bek fantastyczny! Przed zaśnięciem, wtedy właśnie, kiedy moja dama honorowa psy odpędzała, wyszedłem przed namiot. Było już późno, wszystko spało. Cóż to za noc! Noc gwiaździsta, spokojna, przejrzysta na takim stepie!
Poniedziałek, dzień ciężki, gorąco. Wczoraj przesadziłem, przemęczyłem się. Dziś tylko trzy stacye robię; dostaję mleka świeżego! Wieczorem znowu kąpiel, ale zmęczenie szalone. Pejzaż kamienisty, trawy pod nogami mniej. Razem zrobiliśmy około 300 li, już między Charczynami. Wieczorem in-