Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 322.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wpadła, i ruszyliśmy dalej, zapadając na nocleg jak można najwcześniej, bo mokre stepy i gęste kałuże utrudniają bardzo jazdę. Wieczorem spisuję nazwy stacyj głównych, gdzie zatrzymywaliśmy się. Niech nikt sobie jednak nie wystawia, że te stacye to może osady z domami i ulicami. Nie. Część stepu np., gdzieśmy najpierw mieniali konie, nazywa się Czeczertai, tam stały dwa czy trzy namioty z wojłoku szarego, sznurami związane i do ziemi przymocowane. Druga część stepu, wkoło której o tej porze roku koczują te właśnie czambuły czaharskie, nazywa się Jagastai; tam drugi raz zatrzymaliśmy się. Trzecia, Miangai.
Kiedy to piszę, wkrada się mój kozak buriata do mego namiotu — na konwersacyę. Tłumaczy mi, że tak jechać jak my, tj. w sześć koni przy teledze, czyli w sześciu jeźdźców, którzy równocześnie telegę ciągną, nazywa się po urtownoj, czyli hurtownie, tj. szybko, więc bardzo elegancko. Aby co chwila mnie nie nudzono, oddaję jemu mój pioł, tj. ów paszport jenerała czaharskich pułków z Kałganu. Kozak opowiada, że następna wielka figura, z jaką mieć będziemy do czynienia, będzie Zargaczej Ambow, tj. starszy wojskowy komendant czaharski w Sajrussu. Mamy tam stanąć za dni parę, jeżeli wszystko dobrze pójdzie. Drugą dopiero noc przepędzając w namiocie, gdzie sobie obecnie dość mile siedzę i piszę, przy świecy naturalnie swojej, mimowolnie wpadam na koncept, że gdyby mnie chciano na tamten świat wyekspedyować, to nietrudneby miano zadanie. Prawie wszędzie popod ścianami namiotu można przeleźć, a śpiący zwykle snem sprawiedliwych karauł — straż moja osobista u wejścia — nie na wieleby się przydał. Mój tapczan, na którym mi łóżko układają, stoi wprawdzie na podwyższeniu z poduszek wojłokowych i na środku, więc nibyto na miejscu bezpieczniejszem — za to, jak deszcz, to przez klapę u szczytu namiotu, którą dla powietrza każę otwierać, leje bez przeszkody na mnie.