Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 318.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Mongolią czuć mimowoli trzeciego: Rosyę »świętą«! A mój kozak sam zachwycony, poczyna opowieść o tym starym, zniszczonym, zębem wieków zjedzonym murze, który »stare kitajskie gosudary« budowały. A zaraz za tym murem już się zaczynają kurhany, wielki szlak znacząc, jeden z owych trzech, co Mongolię przerzynają i biegną ku północno-zachodowi. Wyznaję, że siedząc tu i patrząc i mimowoli szukając, czy gdzie w tem przestworzu nie ujrzę unoszącego się pana tych światów, szatana, dygotałem jak listek — czy z zimna, czy ze wzruszenia, niech osądzą inni; ale ci tylko, co umieją na takie kolosy i przestworza innem jak zwykłem okiem turysty spoglądać.
Fotografuję owego prastarego muru kawałek, i ruszam dalej. Raz ostatni jeszcze się oglądam — i niestety, na zawsze żegnam Chiny! — Znowu jeden rozdział podróży skończony. Charakter kraju zmienia się z niesłychaną szybkością. Dotąd jechaliśmy pomiędzy i na stokach tego płaskowzgórza, na któreśmy nareszcie po czterogodzinnym marszu się wydrapali. Tu wciąż jeszcze widoczny ślad muru; w odległościach kilku tysięcy kroków sterczą ciągle kurhany, mogiły, resztki dawnych baszt. Zielono, cudownie; jary, stada, trzody, pyszna alpejska wegetacya. Śnieżka (Edelweiss) rośnie masami; zapach w powietrzu niezrównany. O, czemuż to nie można nabrać, zabrać tego boskiego, rajskiego powietrza? Są ludzie, co morskie powietrze tak wysoko cenią; nigdym do nich nie należał. Nad morzem, bardziej jeszcze na morzu nic nie czuć, prócz ostrego niemile powietrza; a jeśli kiedy co czuć, to smród przegniłych roślin i ryb. Tu na tym stepie, w tem morzu zielonem, tu pachnie, tu powietrze cudowne. Dziwnie ten krajobraz Podole przypomina; tylko tu jeszcze szerzej, przestronniej — tu miasto pól ornych i dróg i wsi, jedna tylko łąka; te same jednak jary, rozpadliny, te same od czasu do czasu z pod murawy wyzierające kamienie. Nie dziwię się, że narody koczujące, jak Mongoły, nigdy miast budować, w nich żyć nie chciały. Cóż piękniejszego w lecie, jak żyć wśród tych stepów? Niebo i step — car daleko, Bóg wysoko — i hulaj dusza!