Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 306.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głem 20 kroków, szum rośnie tak, że własnych słów nie słyszę, i nagle ni stąd ni zowąd widzę przed sobą w wyschłem łożysku potoku górskiego, które o 30 kroków przed nami przecinało drogę, po którejśmy się posuwali — widzę, mówię, jak w tem łożysku wielkie glisty, ślimaki, węże czekoladowo-czarne ku mnie z szumem i hukiem po kamieniach pędzą. Ha! do licha, co to? toć ku nam ta awantura leci! Istotnie nie glisty to ani ślimaki, ale woda z namułem, tak dziwaczne przybierająca kształty, wali ku nam. Wracam ku mułom, wskakuję do lektyki, każę ruszać. Ilość tej wody, a raczej błota, które nas dognało, przybiera z każdą chwilą. Mój mularz, z obawy, by trepek swoich nie zawalać, zamiast, jak należało, za pysk schwycić przedniego muła i przeprowadzić, siada sobie na osła; wrzeszczę, by prowadził; nim się zdecydował zleść, już było za późno. Znajdujemy się nagle w strumieniu pędzącej wody z błotem na poły. Muł przedni waha się — każda sekunda groźna. Chińczyk pcha muła naprzód, muł się chwieje, potyka, strumień coraz rośnie, nareszcie sięga powyżej kolan muła — nareszcie brzdęk — muł pada! Myśląc, że go jeszcze na czas podniosą, siedzę w swojej klatce, której przednia część wraz z mułem zaczyna niknąć w coraz głębszym strumieniu błota. Muła chcą ratować, bo tonie; na szczęście z tyłu mam drugiego, który całą sytuacyę ratuje i nas podtrzymuje. Mularz mój zaczyna odpinać muła, któremu ledwie jeszcze łeb wygląda z błota; muł wstaje, wali się raz jeszcze, na chwilę nikną obydwaj pod wodą. Widzę, że niema ratunku; w tej chwili przyskakuje, brnąc w błocie po pas mój Mongoł (boy Chińczyk ani się nie ruszy): Barinia złazit! Chwytam za wiszącą koło mnie kamizelkę, bo w niej zegarek, za kapelusz, helmet (nie mam drugiego) i worek, czyli kieszeń zrobioną umyślnie do przechowywania papierów wartościowych, noszę ja na piersiach a zdjąłem dla upału. Raz, dwa — stoję powyżej kolan w namule rwiącym strasznie; jak mogę brnę, klnąc strasznie — jestem na brzegu. Oglądam się, co się z mułem i Chińczykiem dzieje? O 20 kroków niżej leżą obydwaj w błocie, ratując się jak mogą. Teraz Mongoł wraca ratować lektykę. Chińczyki wrzeszczą