Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 304.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

musiano istotne wieże murować. Nigdzie nie jest niższy, jak około 6 do 7 metrów. Górą kryty jest płytami kamiennemi. W miejscach, gdzie mur się na poły rozsypał, widać, że cały jest murowany z cegieł. Długość, rozległość jego niesłychana, boć jak obecnie dokładnie skonstantowano, zaczyna on się prawie od morza wzdłuż całej granicy Mandżuryi i ciągnie aż hen gdzieś ku stokom gór tybetańskich. Koło bramy, przez którą szlak kałgański, jedyny w tę stronę, prowadzi, dwa prastare żelazne działa w trawie spoczywają. Zdejmuję fotografię mojej karawany w tem otoczeniu.
Ruszamy. Odtąd wprost prawie i ciągle na wschód idziemy. Na zachód i południe dwa bardzo znaczne łańcuchy gór. Na południowym aż do wieczora ciągle widoczny mur, nie zawsze i wszędzie z pomiędzy gór się wychyla, bo zapewne ze względów strategicznych nie prowadzono go szczytami najwyższymi, chowając go raczej za takowe. W stronę Kałganu mijamy cały szereg zewnętrznych fortyfikacyj, wież, małych bastyonów. Wszystko to się kończy z chwilą zbliżenia się do miasta, skąd piszę. Widocznie forteca trzykrotnie opasana murem i wałami.


Sien-si-fu, 23 lipca.

Przedwcześnie zanotowałem wyżej, że forty się kończą; forty pojedyńcze, jak słusznie mój Tatar powiedział: »karauły kitajskich kozaków«, ciągną się bez przerwy wzdłuż doliny prowadzącej ku Kałganowi. Co chwila bliżej lub dalej, w dolinie lub na pagórku, często wysoko na skale wisi taki karauł czyli wieża, na której w czasach, kiedy się najazdu spodziewano, utrzymywano straż, z przeznaczeniem dawania znać o zbliżającym się nieprzyjacielu — rodzaj telegrafu. Odfotografowałem jeden na pamiątkę, u jego stóp bowiem po raz pierwszy w tej podróży byłem zmuszony całej energii i siły gardła użyć na zapostrofowanie »Kitajców».
Raniutko 22-go ruszamy jak zwykle około 3 kwandranse na 5-tą; słońce jeszcze nie wstało na dobre; powietrze cudowne, wszystko idzie znakomicie. Przychodzi jednak po-