Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 294.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

29 lat w Chinach nie miałyby nam starczyć za czyściec za nasze powszednie grzechy?
Notuję tę odpowiedź, wybornie człowieka charakteryzuje: ksiądz, żołnierz, typ, jakiego ecclesia militans zaiste potrzebuje. To też zdobył sobie stanowisko zupełnie wyjątkowe. Na całym Wschodzie znane jest nazwisko ks. Favier, a ostatni fakt odstąpienia cesarzowi dawnego Pei-tangu, dostatecznie maluje sytuacyę.
Na tem dziś kończę. Popojutrze mam mieć nareszcie paszport chiński, zapewne więc 19-go lub 20-go ruszę na dobre. Jedynie smutna okoliczność to, że deszczyk milutki, zdaje się trzydnióweczka się puszcza, drogi rozmiękną, a wtedy bądź zdrów kochanku — miesiąc się powlokę do Kiachty, zamiast dni 18—20.


Tadży-soe, 18 lipca.

Przedwczoraj nareszcie wyjazd z Pekinu; doczekać się go nie mogłem. Musiałem jako gość stosować się do woli pana domu, Kettelera; a głównie ów nieszczęsny paszport chiński był opóźnienia przyczyną.
Raniutko, o świcie, dla uniknienia skwaru ruszyliśmy konno z Kettelerem z legacyi. Po półgodzinnej jeździe przez owe tak niesłychanie brudne, pełne kurzu lub błota, ludzi, bydląt, zgiełku niezwykłego nawet w Chinach ulice Pekinu, dojeżdżamy nareszcie do stawów położonych w blizkości »miasta«, alias pałacu cesarskiego. Stawy w tej chwili pokryte potężnymi przepysznymi kwiatami lotusu białymi i różowymi; są to po prostu wody deszczowe, zatrzymane w rowach fortecznych, okalających, jak wszędzie na Wschodzie, rezydencye i miasta. Ketteler ledwo mi daje sekund parę na rzucenie okiem na te pyszne kwiaty, na wierzchołki drzew, co z poza niebotycznego muru pałacowego wyzierają, ciekawe widzieć co się na bożym zresztą świecie dzieje — dla mnie tem ciekawsze one, że ich konarów i pni nigdy mi oglądać nie będzie wolno! Ruszamy jednak dalej; Ketteler opowiada dla dodania mi dobrego humoru, że nic równie ciekawego