Strona:PL Paweł Sapieha-Podróż na wschód Azyi 293.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

piekło jakby wypadało na ziemię, i burzyło, paliło i bezcześciło sługi Chrystusowe.
Wielkiej zaiste łaski Bożej, wielkiego zaparcia się siebie, jakiejże cierpliwości potrzeba, by w takim kraju żyć jako misyonarz, bez żadnych wygód, ba, często całe miesiące i lata wśród brudu i smrodu chińskiego chłopa, tylko o chińskiej strawie. Jakieś nieostrożne, czy raczej bezmyślne słowo moje wyrwało księdzu Favier skargę, która zapewnie nie często z tych ust daje się słyszeć: »Co tam dyplomaci, mówił, i inni urzędnicy! Dobrze płatni myślą o awansie i powrocie do Europy z pieniądzmi w kieszeni. Ale jaki jest los misyonarza? I on potrzebuje pewnej sumki wygody, rozrywki, potrzebuje zwłaszcza zachęty. A tej zachęty głównie brak nam w Chinach, bo zamiast wiernych, przywiązanych, wdzięcznych za prace kapłana, widzimy tylko naokoło ciebie serca ciasne, małe dusze, którym wdzięczność i wszelkie szlachetne uczucia zupełnie są obce. Wobec tego, proszę mi wierzyć, życie misyonarza jest nie lekkie«. Ale już chwilę potem, jakby wstydząc się tej słabostki, chcąc widocznie zatrzeć wrażenie tego zbyt głośnego westchnienia — skoczywszy z tego tematu na inny, opowiadał z całą siłą i zapałem młodzieńczym swego serca przejścia swoje jako misyonarza w Chinach, gdzie przybył w 1862 roku, podkreślając w opowiadaniu zasługi swego niegdyś konia tatarskiego, »który się nazywał Bayard« — i znowu miał łzy w oczach, ale tą razą łzy wesołości.
Piękny to typ ten père Favier, Lazarysta, jak wszyscy w tej prowincyi. Wysoki, barczysty, z ogromną brodą, okiem wesołem, śmiałem, przenikliwem a dobrem; ruchy żołnierskie nieco; chodzi szybko, gra, śpiewa, rysuje, maluje, jest ukończonym architektem, boć drugi już kościół w Pekinie wystawił; konno jeździ jak kawalerzysta, chociaż cierpi na reumatyzmy i podagrę; wszystko czyta, zna się na biblotach chińskich, jak nikt inny. Gdy biskup tutejszy, staruszek, mówił mu ze skruchą i bojaźnią: ach! bracie, gdybyśmy mieli przynajmniej pewność dostania się do czyśca! Favier ze zwykłym uśmiechem i energią odparł: Niech Wasza Biskupia Mość sam w czyścu siedzi — ja tam iść nie myślę! — Jakto? tych